Relacje z konwentów

Pyrkon 2022 – Jak to jest być gżdaczem? Dobrze?

Logo konwentu Pyrkon, który odbywał się 17-19.2022 w Poznaniu. Wystąpiłam tam jako gżdaczka, dlatego jestem narysowana w koszulce z napisem "Gżdacz", na którą entuzjastycznie wskazuję obydwoma rękami!

Jestem dość znanym narzekaczem na Pyrkon. Zawsze marudzę, że jadę tylko z obowiązku, że ludzi za dużo, sleepa za mało, jedzenie drogie, a na atrakcje nie da się dostać. I jeszcze tak jakoś w ogóle nie ten tego cośtam… ale wiecie co? W końcu pojechałam jako gżdacz i pierwszy raz naprawdę optymistycznie myślę o kolejnej edycji! :D

Odmienność tej edycji czułam jeszcze przed samym wyjazdem. Było tak… spokojnie! Mogłam się po prostu w spokoju spakować i pojechać. Być może warto było przeżyć tyle organizacyjnie trudnych wyjazdów, żeby teraz to docenić. :P

Dla kontekstu – ostatnimi czasy na konwenty jeździłam głównie jako prelegentka lub osoba organizująca wyjazd całej społeczności fanowskiej. Jednak wyjazd na konwent jako gżdacz, zdecydowanie wyglądał inaczej. Nie czułam potrzeby przeglądania notatek do prelekcji “jeszcze ten jeden raz” (ani robienia prelekcji na ostatnią chwilę), bo nie miałam żadnej prelekcji. Nie musiałam też upewniać się, że każdy zna swój grafik, faktycznie przyjedzie, przywiedzie to co miał przywieźć i obieca choć chwilę się przespać w nocy. W sumie… wystarczyło się spakować!

Na sam konwent dotarłam w piątek rano praktycznie idealnie na otwarcie bramek. Kolejkon lekko mnie przeraził swoim rozmiarem, ale oczywiście jako gżdacz nie musiałam się z nim zmagać. Nie musiałam też biec, rezerwować miejsca na sleepie… bo w tym roku nie było sleepów! Z jednej strony rozumiem tę decyzję, ale z drugiej lubiłam ten chaos wspólnego spanka, więc lekki smuteczek. Postanowiłam więc wykorzystać czas przed dyżurem na spokojne przejście się po konwencie i próbę poukładania sobie w głowie gdzie co jest, bo zostałam przydzielona do Punktu Informacji Konwentowej (PIK), co oznaczało, że musiałam umieć odpowiadać na pytania uczestników, które w większości przypadków dotyczyły miejsc, w które mają się udać. Przyznaję też, że dłuższą chwilę spędziłam po prostu siedząc na krawężniku i chłonąc atmosferę konwentową, której chyba wszystkim nam brakowało. :)

Ostatecznie nadszedł czas mojego dyżuru, co oznaczało konieczność założenia koszulki gżdaczowej. Autentycznie ledwo wyszłam z łazienki i od razu zostałam zalana pytaniami o drogę! Z wielkim wstydem przyznaję, że na pierwsze pytanie, które dostałam nie byłam w stanie odpowiedzieć… ale szybko nadrobiłam potrzebne informacje, przychodząc na PIK trochę wcześniej i na samym początku po prostu próbując zapamiętać wszystkie odpowiedzi na pytania, na które dzielnie udzielali odpowiedzi dyżurujący gżdacze. I tak w końcu nadeszła moja kolej, żeby odpowiadać na pytania. Ojejku, jak było super! Być może czasami w moich oczach pojawiała się panika po otrzymaniu skomplikowanego lub nietypowego pytania, ale zawsze był pod ręką (dosłownie lub poprzez znajdującą się pod ręką klawiaturę) ktoś, kto był w stanie pomóc. Po tych wszystkich latach jeżdżenia na konwenty i korzystania z uprzejmości gżdaczy, super było w końcu oddać tę energię i zaangażowanie! Dodatkowo poczucie, że pomaga się konwentowiczom jest naprawdę przyjemne. Aż mi trochę szkoda, że nie miałam więcej czasu, żeby pogżdaczować poza moimi dyżurami, ale mam nadzieję to nadrobić za rok! :D

Rysunek pokazujący jak odpowiadam na pytania w Punkcie Informacji Konwentowej. Tłumaczę między innymi gdzie jest szatnia, gdzie można kupić bilet, równocześnie szukając w systemie zagubionego plecaka i komplementując pobliskiego Cosplayera. Generalnie jest taki chaos i tyle roboty, że można odnieść wrażenie, że ma kilka rąk na raz!
Praca w Punkcie Informacji Konwentowej to fajna zabawa!

Bycie gżdaczem miało też tę wielką zaletę, że można było spróbować legendarnego masła czosnkowego Trafionej (Ratbora Vit)! Nie wiedziałam, że w moich ukochanych tostach z samym serem żółtym faktycznie jest jakieś pole do poprawy. Ale jest! Oczywiście w okolicy góry łupek z czosnku można było też spotkać samą Trafioną, co było nawet większą atrakcją. :>

Ogólnie jeśli chodzi o łapanie ziomeczków, to przyznaję, że siedzenie cały konwent na stoisku społeczności (a tak właśnie wyglądało większość moich poprzednich Pyrkonów) było na tyle wygodne, że kto mnie chciał złapać to po prostu tam przychodził. Bez tego punktu zbiórek było więc troszkę trudniej, ale myślę że dzięki temu mogłam poświęcić ziomeczkom więcej uwagi, jak już nam się udało złapać przy herbatce, bo nie zerkałam cały czas kątem oka czy nie trzeba łapać spadających hełmów ze stołu lub opowiadać o społeczności komuś, kto patrzy na stoisko z przynajmniej minimalnym zainteresowaniem.

Sobota i niedziela również podzieliły mi się na dyżur i nie-dyżur, gdzie ten drugi został głównie poświęcony na nadrabianie zaległości towarzyskich i planszówki. Jedyne co mnie naprawdę niepokoiło to rosnące temperatury, które w sobotę dobiły do 33 stopni, a w niedzielę aż do 37dmiu. O ile pilnowanie nawodnienia jest już dla mnie odruchowe i nie miałam z tym większego problemu, to po długiej przerwie nie nauczyłam się jeszcze bezpiecznie wychodzić z domku i niestety nabawiłam się lekkiego poparzenia słonecznego. Pozostaje to jednak małą ceną za świetnie spędzony weekend! :D

Ilustracja pokazująca jak spocona patrzę z wyrzutem na słońce. Słońce wydaje się niewiele sobie z tego robić, bo z beztroskim wyrazem twarzy dalej wysyła swoje promyczki w jej stronę. Poza tym, mam narysowany fajny wachlarz, ale nie jest on wielką pomocą przy aż tak wysokich temperaturach...
To mógł być najgorętszy konwent na jakim w życiu byłam!

Wspaniałym highlightem Pyrkonu była też pomoc uczestnikowi, który mówił po chorwacku. Te trzy lata nauki były tego warte!

Tak jak już pisałam na samym początku, pierwszy raz optymistycznie myślę o kolejnym Pyrkonie. Naprawdę mam nadzieję, że uda mi się na niego pojechać jako gżdacz! Mam rekordowo dużo szalonych anegdotek i opowieści z tego konwentu, ale to mogę na żywo przy herbatce opowiedzieć tym którzy będą zainteresowani. Pewnych rzeczy nie wypada pisać w relacjach! :P

A jeśli chcecie wesprzeć moją kolejną konwentową przygodę, utrzymywanie tego bloga lub po prostu zrobić dziś coś miłego to możecie mi postawić wirtualną kawę! Wystarczy kliknąć w link https://buycoffee.to/MajaRysuje i wybrać jedną z opcji ;)

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Puszin says:

    Pragnę zbioru konwentowych anegdotek! :D

    1. No to trzeba się złapać przy herbatce! :D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *