Relacje z konwentów

Imladris 2023 – najbardziej herbatkowy konwent ever

Logo konwentu Imladris, który odbywał się 24-26.11.2023 w Krakowie. Wystąpiłam tam jako organizator oraz twórca atrakcji, dlatego jestem narysowana w koszulce z napisem "Organizator oraz Twórca atrakcji", na którą entuzjastycznie wskazuję obydwoma rękami!

Ledwo uporałam się z organizacją bloku popularnonaukowego na Coperniconie, a już dostałam pewną wiadomość. Wiadomość z propozycją wsparcia bloku programowego na Imladrisie! Na początku nie byłam przekonana, że to dobry pomysł, ale… ostatecznie się zgodziłam :D

Tym razem zdecydowanie dołączyłam do organizacji z opóźnieniem.  Na szczęście z ulgą zauważyłam, że dużą część organizatorów i koordynatorów już skądinąd znałam. Zawsze to jednak trochę ułatwia wspólną pracę. Tak więc płynnie przeskoczyłam z organizowania jednego konwentu, do kolejnego. I to dosłownie! Już tydzień po Coperniconie pojawiłam się na pierwszym spotkaniu organizatorskim. Tym razem głównie zajmowałam się weryfikowaniem tabelek i innych dokumentów. Ale zdarzyło mi się też napisać kilka maili i podzwonić po ludziach. Miałam też okazję żeby podszlifować swoje umiejętności copywriterskie! Wynikało to z tego, że stanęłam przed wyzwaniem napisania opisów do paneli dyskusyjnych. Może i “wyzwanie” to mocne słowo, ale jak już się uparłam, że chcę to zrobić naprawdę dobrze, to zaczęły się schody! :D

Obrazek pokazujący jak zastanawiam się jak zacząć maila na temat Imladrisu. Pierwszą myślą było "Szanowny konwentowiczu", a drugą "Elo, elo, 320". Obie są do niczego, więc stanęło na "Cześć". Elegancki wybór na cywilizowane czasy!
Pisanie maili jest trudne! Pisanie bloga, w sumie też…

Tak więc po napisaniu odpowiedniej liczby znaków, w odpowiednich miejscach i wysłaniu ich do odpowiednich ludzi, w końcu nadszedł sam konwent. Już po raz drugi odbywał się w Liceum Ogólnokształcącym nr 42 w Krakowie. Ale zanim dotarłam na konwent, przycupnęłam jeszcze na chwilę w Galerii Krakowskiej, żeby dopracować swoją prelekcję. To nie tak, że nie przygotowywałam jej z odpowiednim wyprzedzeniem… Po prostu chciałam jeszcze raz przejrzeć wszystkie materiały i no wiecie… literówek poszukać itp. :P

Czasu na “dopracowanie” prelekcji niby miałabym dużo, gdyż została zaplanowana dopiero na 20:00. Jednak, jako organizatorka, powinnam była mieć przestrzeń na ratowanie konwentu gdyby była taka potrzeba. Chciałam więc strategicznie załatwić wszystko inne z samego rana. Dzięki temu mogłam w spokoju pomóc organizować blue room, w którym miałam spędzić większość konwentu. Nie do końca wiem dlaczego był akurat niebieski z nazwy, ale była to salka dla gości i innych twórców atrakcji. Mogli tam na chwilę odpocząć, napić się ciepłej herbaty i pogadać. Był to też punkt zarządzania programem i właśnie dlatego przesiadywałam tam, a nie np. w red roomie. Który akurat rozumiem dlaczego jest czerwony – organizatorzy tradycyjnie noszą czerwone koszulki ^^. 

Po ustawieniu krzeseł i stołów, w najlepszy sposób jaki byliśmy w stanie wymyślić, zaczęły się różne mniejsze i większe questy. Należało do nich m.in. przechwytywanie smyczek z akredytacji, poszukiwanie kubków oraz dopytywanie o cukier. W międzyczasie pomagałam też z erratami, co miało być moim głównym zadaniem. Ostatecznie mam wrażenie, że więcej czasu zajęło mi jednak ogarnianie zapisów na sesje RPG, ale absolutnie na to nie narzekam. W sumie, było to analogiczne do jednego z moich zadań na Coperniconie. Dzięki temu czułam się z tym bardzo pewnie. Jedyne co, to skomplikowane zasady RODO sprawiały, że każdą listę sprawdzałam po trzy razy! Dodatkowo na Imladrisie nauczyłam się używać twardego entera, co absolutnie odmieniło moje życie! Na lepsze, oczywiście.

Rysunek pokazujący jak z lekką niepewnością patrzę na stertę pudełek. W jednym są mandarynki, drugiego nie wolno otwierać przed Gwiazdką, trzecie jest praktycznie wyjęte z pewnej platformówki z hydraulikiem, kolejne ma logo mojego bloga, trzecie ma kubki, czwarte jakiś dziwny napis w alfabecie mandaloriańskim a z ostatniego wystaje ogon. Czego to ja szukałam?
Magazyn konwentowy był bardzo dobrze zorganizowany! Naprawdę!

Ale wracając do mojego puntu programu! Myślę, że koordynatorka programu ustawiła go w idealnym momencie. Akurat tak by statystycznie nie było za dużo ogarniania w tym czasie. Dzięki temu z czystym sumieniem mogłam pójść ją poprowadzić. Zwłaszcza że trochę się obawiałam bycia jednocześnie twórcą programu, jak i organizatorką. Jednak decyzje podejmowali ludzie bardziej doświadczeni niż ja, więc wszystko się dobrze ułożyło :). A była to dość istotna dla mnie atrakcja, gdyż jak się okazuje, była to jedyna prelekcja jaką poprowadziłam i poprowadzę w 2023. Aż dziwne, że po tak intensywnym prelekcyjnie sezonie jak 2022, doszło do takiej sytuacji! Tym bardziej się cieszę, że się udało.

Swoją prelekcję nazwałam: “Fajny komputer do przepraszania” – Czyli kilka słów o użyteczności technologii w Star Treku. Być może ktoś z wnikliwych czytelników (lub pamiętliwych konwentowiczów) przypomina sobie, że prowadziłam już analogiczną prelekcję. Tamtym razem była przygotowana na podstawie uniwersum Gwiezdnych Wojen i już wtedy myślałam o tym, czemu jeszcze zrobić audyt użyteczności. Ostatecznie stanęło na Star Treku. Był tylko jeden problem. Moja wiedza o załodze Enterprise opierała się tylko i wyłącznie na odcinkach Star Treka przerobionego. Na szczęście, wszystko da się nadrobić, więc w ciągu niecałych dwóch miesięcy obejrzałam cały Oryginalny Serial. Nieustannie towarzyszył mi notatnik, w którym zapisywałam moje spostrzeżenia na temat technologii z tego uniwersum. Czy było warto? Absolutnie było warto!

Jednak kiedy weszłam do sali prelekcyjnej i zobaczyłam mnóstwo ludzi w koszulkach ze Star Treka, na chwilę zwątpiłam w sens przeprowadzania tej prelekcji. Przede mną siedzieli ludzie, którzy ewidentnie byli mega fanami i wiedzieli o tym uniwersum milion razy więcej niż ja! A to właśnie strach przed widownią, która będzie mnie na każdym kroku poprawiać, przez lata powstrzymywał mnie przed prowadzeniem prelekcji! Na szczęście nie dałam się moim wątpliwościom i po prostu zaczęłam swoją prezentację. I wiecie co? To mogła być jedna z moich najlepszych atrakcji konwentowych! Widownia bez problemu zaakceptowała mój ograniczony zakres wiedzy o Star Treku! Chętnie dopowiadała rzeczy z innych źródeł, a nawet tworzyła swoje własne teorie dotyczące różnych urządzonek. Kilka osób nawet podeszło do mnie po prelekcji żeby pogadać! Więc no, może nie znam się jakoś super na Star Treku, ale użyteczność to jedna z moich życiowych pasji. I jak widać to wystarczyło :)

Obrazek pokazujący jak tłumaczę coś na temat Spocka ze Star Treka. Minę mam nie za szczęściwą, za to Spock się szeroko uśmiecha. Nie wiem czemu on się tak uśmiecha, bo ten jego komputerek jak najmniej ergonomicznym elementem całego statku... No masakra!
Oj, było o czym opowiadać! Star Trek jest fascynującym uniwersum :)

Po skończeniu mojej atrakcji poczułam pewną ulgę. W końcu mogłam w pełni zająć się organizowaniem! Jak już pisałam, głównie sprowadzało się to do redagowania list uczestników i koordynowania przekazywania tych list do Mistrzów Gry. Ale jak to zwykle z konwentami bywa – zdarzały się różne nieprzewidywalne questy. Takie jak na przykład przejście po całym konwencie i znalezienie wszystkich dostępnych fanów Gry o Tron.

Na Imladrisie zdarzyło się też kilka krótkich momentów, w których mogłam jednak coś z konwentu skorzystać. Na początek udało się wyrwać na godzinne warsztaty robienia pieczęci lakowych. Mimo, że na sali były tylko 4 stanowiska lakowania, to warsztaty przechodziły bardzo sprawnie. W czasie czekania na swoją kolej można było napisać list lub po prostu coś narysować, tak by było co włożyć do zabezpieczanej koperty. Osobiście napisałam list do siebie, w którym opisałam jak aktualnie wygląda moje życie konwentowe! Kto wie, może za jakieś 10 lat go otworzę. Choć wyszła mi tak piękna pieczęć, że nie wiem czy kiedykolwiek zbiorę się na to, żeby ją uszkodzić. Zwłaszcza, że do jej unikalnego wyglądu przyczyniła się bardzo miła wiedźma, która podarowała mi dwa kwiatuszki, prosto ze swojego magicznego kapelusza. Możecie mi nie wierzyć, ale na Imladrisie takie rzeczy to codzienność ;)

Rysunek koperty zaklejonej woskiem. Czy tam zalanej woskiem. O! Zapieczętowanej! Na samym wosku jest wzór śnieżynki, z której wystają dwa pączki kwiatów. Dookoła są małe gwiazdeczki, które tak naprawdę są kawałkami wosku. Zupełnie tego na ilustracji nie widać, ale mieliśmy na warsztatach właśnie wosk w takim kształcie!
Normalnie, koperta z magią! Możecie mi nie wierzyć, ale ja już zapomniałam co dokładnie jest w środku, więc nie jest to wykluczone :D

Drugą atrakcją, na którą znalazłam krótką chwilkę był Chill room, choć lepszą nazwą byłby Czaj room! Można było się tam napić prawdziwych azjatyckich herbat oraz porozmawiać z bardzo sympatycznym czajmanem. Można było też zamyślić się nad filozoficznymi pytaniami takimi jak “czy skoro istnieje oolong to jest też ooshort?” albo po prostu na chwilę usiąść. Tytuł bloga jednak zobowiązuje, więc koniecznie musiałam odwiedzić to miejsce! Zdecydowanie czegoś takiego nie widziałam na żadnym innym konwencie! Nie będzie więc przesadą jeśli ogłoszę Imladris 2023 najbardziej herbatkowym konwentem ever! :D

Zwłaszcza, że nie był to jedyny herbaciany aspekt tego konwentu! Poza tradycyjnymi identyfikatorami rozdawane były też identyfikatory oznaczające przynależność do Ministerstwa Kawy lub do Ambasady Herbaty. Sposób otrzymania takiego identyfikatora jako uczestnik był trochę skomplikowany, ale podobno dało się to zrobić. Poza tym powstały jeszcze nieoficjalne odłamy w postaci Partyzantki Yerby oraz Kościoła Kakao (do czego mogłam się przyczynić, ale nie przyznaję się, bo jednak pozostaję #TeamHerbatka).

Rysunek pokazujący jak dwóch konwentowiczów krzyczy na siebie. Jeden ma na sobie napis "Team Herbata", a drugi "Team Kawa". Sytuacji przygląda się konwentowicz z czapeczką wojskową z logiem Yerby. W tle jest też konwentowicz zawinięty w kocyk ze wzorem ziaren kakaowca. Stawiam, że w przeciwieństwie do poprzedniej postaci wcale nie przygląda się sytuacji. Po prostu cieszy się kocykiem!
Emocje na konwencie sięgnęły sufitu! A przynajmniej spodka pod filiżanką. Zakładając, że ta filiżanka kulturalnie leży na stole to i tak dość wysoko ;)

Co ciekawe, wszelkie potyczki zostały opisane w konwentowej gazetce o nazwie “Głos Elronda”, która wychodziła w każdy dzień konwentu. Co nawet ciekawsze – prasowy rynek Imladrisu został szybko zdemonopolizowany przez konkurencyjne czasopismo o nazwie “Oko Saurona”. Czegoś takiego również nigdy w życiu nie widziałam! Aż nie mogę się doczekać kolejnego Imladrisu żeby zobaczyć jak sytuacja się rozwinie! Zwłaszcza, że pewna grupa Hobbitów, z tego co słyszałam, już szykuje prasy drukarskie :D

Co by nie mówić – atrakcją była też knajpa konwentowa, w której w tym roku w końcu dało się usiąść! Nie planowałam zostawać w niej zbyt długo, ale tak to się dzieje, że jak się rozmawia w miłym towarzystwie, to szybko robi się środek nocy. Ale dzięki temu, że się tak zasiedziałam, miałam możliwość zobaczyć wręczenie nagrody imienia Funia. Krzysztof ‘Funio’ Świątek, bo to właśnie jego imienia jest to odznaczenie, jest opisywany jako “legenda krakowskiego fandomu” i po tym co udało mi się na jego temat usłyszeć podczas tegorocznego Imladrisu, nie wątpię, że tak jest :). A samą nagrodę dostał Seji, o którym szczerze mówiąc przed Imladrisem wiedziałam równie dużo co o Funiu ^^. Niemniej jednak miło jest widzieć jak tworzy się część konwentowej historii, zwłaszcza odkąd mam trochę wglądu na nią “od wewnątrz” <3

A nawet milej było wznieść z Sejim toast śmietanką do kawy! Tak jakoś wyszło z rozmów z blue roomie, że ważnym elementem dzieciństwa, dla zaskakująco dużej liczby konwentowiczów, było podkradanie tej śmietanki na imprezach rodzinnych. Mnie jednak jakoś ominęło to doświadczenie, choć z zupełnie innych powodów niż Sejiego. Zaproponowałam więc, że może szybko nadrobimy tą zaległość. No i co? Nie jest to jakiś wyjątkowy rarytas kulinarny, ale przynajmniej było śmiesznie! :D

Ilustracja pokazująca jak wzbijam toast z Sejim! Obydwoje mamy malutkie kubeczki ze śmietanką do kawy i generalnie wydajemy się być zadowoleni z sytuacji. Tylko ręce są narysowane jakoś dziwnie, bo próbowałam to zrobić na dziesięć różnych sposobów i trochę się poddałam. No, w każdym razie, zdrowie konwentów!
Muszę częściej mówić moje głupie pomysły na głos, bo ludzie z jakiegoś powodu się na nie zgadzają :P

I tak generalnie upłynął mi cały Imladris. W większości przed komputerem, po części w poszukiwaniu zaginionych itemów i w ułamku na konwentowych atrakcjach. Tym razem miałam czas wypić herbatkę zanim wystygnie, zwłaszcza że jedna z organizatorek pilnowała żebym zawsze miała nową porcję! Było to mega miłe – bardzo dziękuję! Miałam też okazję porozmawiać z wieloma ciekawymi ludźmi i faktycznie poczuć tego “ducha fandomu”. Zaczynam też doceniać wysoką średnią wieku uczestników, bo z każdym siwym włosem czuję się coraz bardziej nie na miejscu wśród kilkunastoletnich mangówek. Imladris jest tutaj miłą odmianą :)

Rok temu na Imladrisie zaczytałam się w bibliotece, przez co “przepadła” mi większość konwentu. Cholera wie ile lat temu na Imladrisie przeprowadziłam jedną z moich nielicznych sesji RPG. A jeszcze kiedyś tam wcześniej Staszek Mąderek nagrał na nim jeden ze swoich legendarnych filmików (w którym gra jedna z osób wymienionych w tej relacji!). Imladris to jest naprawdę wyjątkowy konwent. Pozostaje więc mieć nadzieję, że uda mi się pojawić i za rok. I kto wie, co się wtedy wydarzy ;)

P.S. Alqua z bloga Fandom rover też napisał bardzo fajną relację z tego Imladrisu, więc jak angielski Wam nie straszny to koniecznie do niego zajrzyjcie! :)

A jeśli chcecie wesprzeć moją kolejną konwentową przygodę, utrzymywanie tego bloga lub po prostu zrobić dziś coś miłego to możecie mi postawić wirtualną kawę! Wystarczy kliknąć w link https://buycoffee.to/MajaRysuje i wybrać jedną z opcji ;)

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Konwent z relacji brzmi zajebiście <3

    Przez całą lekturę miałem wrażenie że skądś kojarzę jego nazwę, tak mocniej, nie tylko "wiem że istnieje", miałem poczucie że z jakichś innych powodów ją znam. I chyba Mąderek jest kluczem : D

    1. Potwierdzam, bardzo zacny konwent <3
      A pomijając fakt, że ma bardzo długą tradycję, przez co mogłeś o nim usłyszeć, to sama nazwa jest zaczerpnięta z twórczości Tolkiena, więc mogła Ci się obić o uszy ;)
      Albo faktycznie Mąderek xD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *